2004-09-11 Jałowiec Trasa Dystans 43km (20km asfalt) Uczestnicy |
Technika ![]() Widoki ![]() |
"Tam gdzie wiatr poniesie" ...słońce od rana koloruje skore na wrześniowy brąz. Rześkie, przewiane powietrze i błękitne niebo. Tak wita nas rano Sucha Beskidzka.. Godzinę później, zanurzamy się w las, pozostawiając asfaltowe drogi, zostawiając nawet gdzieś z boku szlaki. Ruszamy jalowieckimi stokowkami. Brniemy w jeszcze bardziej zapomniany las. Wszech-zielonosc. Szum wiatru. Przebłyski słońca, które z trudem prześwituje przez grube korony drzew. Trawers północnego stoku Jałowca idzie nam sprawnie, niebawem natrafiamy na niebieski szlak i szeroka "alejka" docieramy na szczyt. Jałowiec. Z niechęcią ubieramy plastykowe wdzianka. Na te kilka chwil staja się integralna częścią naszego ciała. A za chwile furiacki wiatr zatyka uszy, rower płynie dynamicznie wąską ścieżką przez hale. Jazdaaaa!! Jeśli ktoś jechał z Hali Trzebunskiej to wie o co chodzi. Po chwili odbijamy w tajemna ścieżkę, prowadzącą sprytnym trawersem. Najciekawsze są jednak odcinki żółtego szlaku prowadzącego na Opaczne. PODROZ W CZASIE.. 1997.. A WRACAJAC... Lądujemy na asfalcie. Słonce praży, mimo, ze to już późne popołudnie. Teraz czeka nas ostatni odcinek w gore. Za 40minut stoimy pod Solniskiem. Czujemy już uryp. Słonce coraz niżej wisi nad pasmem górskim. Przed nami ostatni zjazd, na którym polegnę w bezdusznej koleinie. Wygięty hak, wózek przerzutki. Ale trzeba napierać w dol. Zostaje znów z jednym przełożeniem. Kilkanaście zakrętów, kilka dzampow i ostatnia prosta lakami Lachowic. Koniec zjazdu. Wytaczamy się na asfalt. Pozostaje 10km do PKP. Ciężki sprzęt, grube opony toczą się leniwie po asfalcie. Momentalnie czuć, ze to nie jest naturalne środowisko naszych bikow ;) Ale jak się to mówi "dla wilka las, dla gołębia strzecha". Czas goni. Podkręcamy tempo. Jeszcze dotrzymując tradycji wszamiamy suskie hamburgery i lądujemy na pokładzie pociągu. Tam jakiś kolejny pasjonat, tym razem xc, z nowym nabytkiem po testowej jeździe____ |