2010-05-22 Beskid Mały Enduro Trophy Bielsko-Biała Trasa Uczestnicy
|
Technika ![]() Widoki ![]() |
G3R na ET BB No i stało się: drużyna G3R w końcu stanęła w szranki z kolegami z EMTB na pierwszej tegorocznej edycji zawodów Enduro Trophy w Bielsku-Białej. Nowa formuła zawodów, epicka wycieczka w licznym gronie maniaków dwóch kółek – tu jeszcze nas nie było! 8.00:?? - wypakowujemy się na Przegibku, wpisujemy się na listę startową, otrzymujemy magiczne numery 153, 154, 155. G3R oficjalnie rozpoczyna udział w zawodach. 8.30:?? - właśnie zaczynamy się zastanawiać nad wycofaniem – zobaczyliśmy 3 ekstremalnie profesjonalne zegary synchronizowane na kolanie jednego z sędziów. Ale co tam, po salwach śmiechu decydujemy się pozostać i zmierzyć się z nowym wy(po)miarem czasu. 9.08:?? - Klaudek oznajmia, że wystartowaliśmy 8 minut temu :-) 9.50:00 - startujemy na OS1 podjazdowy. Daję ostro z buta, ale po piątym zakręcie i drugim podjeździe znikają mi wszyscy z pola widzenia. A jeszcze przed chwilą na 10-metrowym zjeździe siedziałem Mecenasowi na kole. Klaudek rzuca się w pościg za świeżo zapoznanym kolesiem ze Szczecina, który kręci na blacie 38T i zostawia go w tyle (ostatecznie ledwo z nim wygrywa rywalizację podjazdową). Ja kolejne 2 minuty walczę z własnym żołądkiem o śniadanie. W końcu kapituluję i zaczynam pierwszy odpoczynek (gdzie jest ku#$%& duch wycieczek G3R?). Po konsumpcji napoju izotonicznego (kryptoreklama: piłem Poweride'a), zrzuceniu nadmiaru ciuchów, przywitałem się z kolejną grupą startujących. Ruszam do dalszej rywalizacji, by po 30 sek. dostrzec wyłaniającą się z mgły metę (ku#$%& chyba nie odrobiłem lekcji GPSem). Mój czas 25 minut. Chłopcy dotarli po 15. 11.07:30 - OS2 zjazdowy. Hmm, niektórych pewnie zastanawia przepaść czasowa, ale to na enduro byłoby normalne, gdyby nie fakt, że odcinek dojazdowy miał 200 m (w poziomie). No to start. Ja tu kiedyś byłem. Dokładnie miesiąc temu, niby trasa ta sama, ale podłoża nie poznaję – po kamieniach zatopionych w liściach pozostała breja błotna. Agrafki wydają się być nieprzejezdne bez podpórki (albo totalnie brakuje mi techniki). Wyprzedzam kilku maruderów, czując że moje tempo jest wolne jak ślimaka. Dowodem na to jest pojawienie się Mecenasa (na jego enduro-fullu) na moim tylnym kole po przejechaniu 30% trasy. Przepuszczam go na skarpie ze schodkami. Od tego momentu wykorzystuję jego linię jazdy, co pozwala mi dojechać na metę – przepraszam wybiec po schodach – 3 sek. za Rafałem. Klasyfikacja zjazdowa: trzeci ja (skromność), drugi Kludek, pierwszy Mecek. 13.05:00 - OS3 interwał. Po długich negocjacjach z sędzią i tłumaczeniach, że i tak nie dojedziemy razem na metę startujemy we trójkę. Po 50 m Klaudek znika za zakrętem (i tyle go widziałem, Mecenas zresztą też). Przez pierwsze 300m ETA pozwala mi dotrzymać kroku Meckowi. Pierwszy mały podjazd, redukcja i słyszę, jak Rafałowi przeskakuje napęd (mam szansę go objechać). Czując jego oddech na plecach i krzyki fotografów „przejedź przez kałużę” (ku#$%& przecież kałuża zajmuje całą szerokość drogi :-P), motywuję się jeszcze bardziej. Wpadamy na metę razem z Meckiem, tym razem w odwrotnej kolejności. 13.48:00 - OS4 downhill. Start (ku#$%& - gdzie ten zjazd), po 200 m zaczyna się to, co tygryski lubią najbardziej. Ale nie, ten OS przypomina bardziej F1 wyprzedzam, wyprzedzam i wyprzedzam, tak naliczyłem do 8, aż utknąłem za kolegą na jakieś 30 sek. (przynajmniej odpocząłem). Prawa agrafka – udaje mi się go wyprzedzić. I znowu zonk – przed metą mam niezły wpieprz pod górę (w końcu to enduro). Wpadam na metę i po 2 minutach, czyli po finiszu Klaudka i Mecka świętuję zwycięstwo na oesie nr 4. Klasyfikacja: ja (już wiecie – skromność), drugi Klaudek, trzeci minimalnie Mecek (na obronę przypominam, że startował na Coilerku). 14.03:00 - zaczynamy odcinek dojazdowy na Magurkę Wilkowicką. 14.09:00 - zaczynamy panel dyskusyjny pod drzewem (a tak naprawdę to chcieliśmy nazbierać grzybków zakazanych przez prawo – no dobra, dopadło nas oberwanie chmury). Po 15 min. jeden z kolegów stwierdził: „leje bardziej, to znaczy, że przestaje”. No i przestało... po kolejnych 30 minutach, że o gradzie nie wspomnę :-D 16.03:00 - widzę schronisko – URATOWANI!!! No i dupa – obsługa schroniska (sztuk 1) nie wydala. Po 15 minutach czekania na ekspedienta olewamy ciepły bufet. 16.30:00 - podchodzę do sędziego na 5. oesie – zostaję wpisany na listę startową. (ku#$%&) wpisał mnie na start 16.31:00 (a czas na ubranie ochraniaczy i kasku?). 16.30:57 - stoję na starcie do oesu. 16.31:01 - ruszyłem sekundę temu i właśnie dotarło do mnie, że zapomniałem wytrzeć gogli od środka. Jazda nabiera nowego wymiaru :-) Co nie znaczy szybszego. Wpadam na jakąś polankę i w ostatniej chwili dostrzegam łatającego dętkę Mecenasa (no to po rywalizacji – nie zakładajcie ciękościennych opon na ET, 2ply rządzi). Mały ratunek ze strony Mecka w postaci chusteczek pozwala odzyskać mi pełną widoczność w goglach. No ale niestety utknąłem za wolniejszym riderem, który nie kumał moich krzyków domagających się przepuszczenia na wąskim singlu. W końcu udaj mi się wyprzedzić kolegę (a masz za karę tego snejka), ale zonk. Znowu pod górę :-D Wpadam na metę, pełno na gaciach..... błota :-) Klasyfikacja: po trzech oesach zjazdowych w ekipie G3R remis :-P 16.00:17 czwartek (tak czwartek 27.05.2010, tak zawody odbyły się 22.05.2010) - MAMY WYNIKI!!! Czegoś tu nie ogarniam. A gdzie wyniki z moich najlepszych oesów.!?.!!! No to fajnie klasyfikacja generalna jest na podstawie 3 oesów :-D „KOLOROWE KREDKI W PUDEŁECZKU NOSZĘ” 17.15:37 - dociera do mnie, że Klaudiusz zajął 9. miejsce w generalce. 17.16:00 - wysyłam mejla do całej ekipy: G3R w pierwszej dziesiątce klasyfikacji generalnej - sukces! Z Klaudkiem o 20.??:?? idziemy na piwo. Się działo. Jarek PS. Pozdrowienia dla Orgów ET. Jesteśmy z Wami w Brennej. Mamy dla Was prezent – zegar słoneczny. Autor ponosi pełną odpowiedzialność za napisane powyżej słowa. Słowa te zostały złagodzone na potrzeby kolejnych edycji Enduro Trophy. Autor twierdzi, że impreza była zajebista mimo zajebistych braków organizacyjnych. Next time will be better.
|